31 sie 2015

Chapter 1

- Witam wszystkich przybyłych na oficjalnym rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Przed nami wiele pracy... - ciągnął swój monolog siwy mężczyzna.

Brunetka z uwagą przyglądała się dyrektorowi. Mimo upływającego czasu ciągle miał w sobie niezwykłą charyzmę. Gęsty zarost, oraz krótko przystrzyżone, białe włosy dawały miły wyraz jego wyblakłej, lecz wciąż pogodnej twarzy. Był jedną z tych osób, które od razu się lubiło. Które nie musiały zasługiwać na sympatię czynami, słowami, ani nawet charakterem. Uważała go za osobę dobrą i odpowiedzialną. W głębi serca przywiązała się do niego, choć sama nie przyznałaby się do tego. Bo przecież u niej takie sytuacje nie mają miejsca. Przynajmniej tak zawsze uważała.

Po chwili poczęła wolno rozglądać się po pomieszczeniu. Sala główna była dość sporej wielkości. Powoli przejeżdżała wzrokiem między uczniami. Zatrzymała się dopiero, gdy spostrzegła te jasne włosy, wraz ze szmaragdowymi oczami, które tak dobrze znała. Od razu wróciły do niej nie miłe wspomnienia poprzedniego roku szkolnego.

Doskonale pamiętała tą irytację w chwilach gdy potajemnie na nią spoglądał. Właściwie zdawała sobie sprawę, że wcale nie było to takie potajemne, skoro nawet nauczyciele byli zmuszeni do upominania go, by chociaż na chwilę zainteresował się lekcją. Chyba już każdy zauważył, że się nią interesuje. Chociażby dlatego, że zawsze "przypadkiem" wybierał te same zajęcia, co ona. Lecz Violetta nie dażyła go sympatią. Wręcz przeciwnie. Nie chodziło tu o zwykłą obojętność. Ona szczerze go nie lubiła. Denerwował ją w chyba każdym możliwym aspekcie bycia. I mimo, że zawsze starała się być dla niego chłodna i uświadamiać mu swoją niechęć do jego osoby; on nigdy się nie zniechęcał.

Nagle jego twarz zwróciła się w jej stronę. Uśmiechnął się do niej lekko, na co ona odpowiedziała groźnym zmrużeniem oczu. Chłopak się zaśmiał, a ona powróciła do wcześniejszego wsłuchiwania się w dyrektora. Po chwili poczuła, jak ktoś uderza w nią ramieniem.

- Sorry...  - powiedział cicho, po czym ruszył w głąb sali.

Czy tutaj wszyscy muszą być nie wychowani?, myślała. Odwróciła się w stronę wejścia, po czym wyszła z sali. Potrzebowała powietrza.

~*~

Szedł pustym korytarzem. Nie dziwne, że był pusty. Wszyscy znajdowali się teraz na sali głównej. Zresztą, on sam też właśnie tam zmierzał. Po co? Żeby wysłuchiwać tej monotonnej paplaniny i umierać z nudów? Najwyraźniej...

Nienawidził tych głupich akademii. Prawda, nie było ich dużo w ciągu roku, ale nie zmienia to faktu, że były okropne. Przeciągały się w nieskończoność... Z tego właśnie powodu nigdy dotąd nie brał w nich udziału. W gruncie rzeczy, przecież nie było to obowiązkowe. Po co ma się niepotrzebnie zamęczać? Żeby dowiedzieć się, że właśnie nadszedł nowy rok szkolny? Litości... Jeszcze ci wszyscy ludzie. Wpatrzeni w niego wszędzie, gdzie tylko się znajdował. To potrafiło być naprawdę irytujące. Oczywiście, nie chodzi tu o zachwyty pięknych pań, ale o zazdrosne spojrzenia innych ludzi.
Westchnął ciężko. Czy naprawdę musiał się tak poświęcać? To takie żałosne. I takie nudne, na dodatek. Ziewnął krótko i od razu przez głowę przebiegła mu pewna myśl: Ciekawe, czy Diego już zasnął? Uśmiechnął się do siebie.

W końcu dotarł na salę. Fakt, nie starał się o jakąś szczególną dyskrecję przy wchodzeniu. Według jego mniemania nie miało to sensu. Tak, czy inaczej, duża ilość osób zwróciła na niego uwagę już w momencie, w którym przekroczył próg głównej. Spodziewał się tego, więc nie zdziwił się jakoś specjalnie. Prześwietlił wzrokiem całą salę i nagle zatrzymał się na jednej z dziewczyn. Od razu podszedł do brunetki.

Dziewczyna go nie zauważyła, więc dalej stała niemal w bezruchu, ze spokojem słuchając tego, co dyrektor ma jeszcze do powiedzenia. Szatyn odsłonił dłonią jej włosy z lewego ramienia i zbliżył się do ucha.

- Wyglądasz jeszcze lepiej, niż w tamtym roku - szepnął uwodzicielskim tonem.

Na dźwięk tego głosu dziewczyna aż drgnęła.

- Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś zdradziła mi, gdzie jest Soleil - dodał po chwili.

Brunetka odrobinę się zarumieniła. Kilka sekund później zwróciła swoją twarz w kierunku chłopaka.

- Tam stoi... - kiwnęła głową w prawą stronę i posłała mu krótki, nieśmiały uśmiech.

On za to spojrzał w jej zielone tęczówki, po czym delikatnie, prawie niewidocznie do niej mrugnął. To miało być okazanie wdzięczności. Dziewczyna niemal się rozpłynęła.

Nie mówiąc nic więcej, szatyn podążył we wskazanym mu wcześniej kierunku. Nie było to daleko, więc kilka sekund później stał już obok szczupłej blondynki. Objął ją w talii i bardzo delikatnie pocałował w skroń.

- Tęskniłaś, skarbie? - spytał równie uwodzicielskim tonem, co wcześniej.

Dziewczyna początkowo odrobinę się wystraszyła, co spowodowało, że drgnęła, ale chwilę potem to uczucie minęło. Nie odpowiedziała nic, tylko bez najmniejszego oporu zdjęła ręce chłopaka ze swoich bioder. On nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, bo chwilę później pocałował ją w szyję. Raz, potem drugi...

- Możesz się ode mnie odczepić, Clement? - spytała dziewczyna pretensjonalnym tonem.
- Tylko nie mów, że nadal jesteś na mnie zła o tamto...
- Nie będę tutaj o tym z tobą rozmawiać - ucięła.
- Więc wyjdźmy stąd - zaproponował.
- Nigdzie z tobą nie wyjdę. 
- W takim razie nie odczepię się od ciebie.

Ponownie zaczął składać pocałunki na jej szyi.

- Nie widzisz, że jesteśmy w miejscu publicznym? - popatrzyła na niego gniewnie.
- Wyjdziemy, czy nie? - zbył jej pytanie innym.

Zamiast odpowiedzieć, Soleil podążyła w stronę wyjścia. Galan udał się za nią.

- Streszczaj się - powiedziała, gdy byli już na zewnątrz. - Nie mam całego dnia.
- Słuchaj, skarbie - popatrzył na nią pewnym siebie wzrokiem, po czym ujął jej dłoń, którą natychmiast wyrwała.
- Żadne skarbie, rozumiesz?!
- Soleil... - westchnął ciężko. - To nie jest takie, na jakie wygląda.
- Nie rozśmieszaj mnie nawet... - rzuciła ironicznym tonem.
- To nie było...
- Jak nie było?! Zrobiłeś ze mnie idiotkę, Clement!
- Wcale nie... Znowu wszystko wyolbrzymiasz - próbował ją uspokoić, na marne.
- Ja wszystko wyolbrzymiam?! Czyli chcesz mi powiedzieć, że nie zdradzałeś mnie z tą, jak jej tam... tak?
- Oj, skarbie... To nie była zdrada.
- Tylko co to twoim zdaniem było?!
- Chciałem się zabawić. Tyle... Ale przecież wiesz, że najbardziej kocham ciebie.
- Zabawić się? - spojrzała na niego zaskoczona. - Dlatego spotykałeś się z nią przez kilka miesięcy?!
- Zrozum... Wiem, że to był błąd, ale wtedy tak o tym nie myślałem. To miała być tylko dobra zabawa. Nic więcej...
- Czyli ja ci nie wystarczałam, tak?! - w jej oczach na chwilę pojawiły się łzy, którym nie pozwoliła spłynąć.
- Skarbie... - pogładził kciukiem jej policzek.
- Zostaw mnie! - odrzuciła jego dłoń. - Masz mi jeszcze coś do powiedzenia? Zresztą, nie mam zamiaru tego słuchać...
- Dlaczego nie możesz o tym zapomnieć? Wielkie mi rzeczy...
- Ty jesteś jakiś nie moralny! - krzyknęła. - Nie odzywaj się do mnie więcej! Nie chcę cię dłużej znać!

Po tych słowach blondynka poszła z powrotem do szkoły. Clement nie zwlekając dłużej, udał się w zupełnie przeciwnym kierunku. Wrócił do domu.

~*~

Chłopak powoli uniósł dłoń i przetarł nią lewe oko. W międzyczasie ziewnął cicho, nie próbując ukryć swojego znudzenia. Wsunął palce, do kieszeni, po czym wyciągnął z niej białego smartphone'a. Spojrzał na wyświetlacz. Westchnął. Po chwili włożył telefon z powrotem w czarne jeans'y i począł znów wsłuchiwać się w słowa dyrektora.

- W obecnym roku szkoła oferuję dla was następujące zajęcia nadobowiązkowe... - zaczął mężczyzna.
- Jakby kogokolwiek to interesowało... - skomentował brunet, w odpowiedzi słysząc stłumiony śmiech Juáreza.

Zrezygnowany chłopak zaczął uważnie rozglądać się po pomieszczeniu. Przyglądał się wszystkim studentom, choć w dużej mierze była to raczej żeńska część przybyłych.

- Jak ona się nazywa? - skierował pytanie w stronę chłopaków stojących obok, głową wskazując wysoką szatynkę zajmującą miejsce z tyłu sali.
- Chyba Megan, albo Muriel... - odpowiedział Colin, również kierując wzrok w stronę dziewczyny.
- Chyba sobie odpuszczę... - westchnął Hernández.

Pomimo swojego znudzenia postanowił jednak kontynuować poszukiwania. Zatrzymał się na chwilę na jakiejś blondynce, zastanawiając się, jak udało jej się wyhodować tak długie nogi. Mógłby do niej podejść... Nie... Zbyt brzydka...

- Hej, chłopaki... - usłyszał. Lekko przekręcił głowę w lewą stronę, żeby po chwili patrzeć na uśmiechniętą Larę, wtulającą się w lichą - jego zdaniem - klatkę piersiową Martina. - Patrząc na was coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu o interesowności tej akademii... - zachichotała cicho, na co większość z nich westchnęła.

Chwilę potem Diego zaczął uważnie się jej przyglądać. Biały materiał odsłaniał dość sporą część jej ciała. Jedną z najbardziej interesujących go rzeczy były jednak jej zgrabne nogi. W tamtej chwili wydawały mu się naprawdę bardzo długie. Wprawdzie obcasy na pewno dodawały im kilka centymetrów, lecz zbytnio się tym nie przejął. Następnie przeniósł swój wzrok na jej malinowe usta. Chwilę pogrążył się w myślach o tym, co potrafiły by przy nim zrobić. I choć te wyobrażenia były naprawdę kuszące, wiedział, że nie może ich zrealizować. Gdyby tylko nie była dziewczyną jego kumpla...

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - spytała lekko rozbawionym głosem.
- Bez powodu... - powiedział, uśmiechając się przy tym subtelnie.
Nie minęło się to jednak z zazdrosnym spojrzeniem Juáreza, wlepionym w jego dziewczynę.
- Coś się stało? - skierowała się w stronę swojego chłopaka.
- Nie, nic... - odpowiedział, nadal jakoś dziwnie na nią patrząc.
- To dobrze... - zbliżyła się do niego, po czym krótko go pocałowała.

Parę minut potem Hernández poczuł, że jego znudzenie osiągnęło maksymalny poziom. Miał świadomość, że dłużej nie wytrzyma bezczynnego słuchania paplaniny tego dziada, a w duchu gratulował sobie, że udało mu się aż tyle przetrwać.

Wolnym krokiem począł podążać na drugi koniec sali. Zatrzymał się tuż przy drobnej blondynce opartej o szorstką ścianę. Zbliżył się do niej, po czym szepnął jej coś do ucha. Dziewczyna złapała go za rękę, a po chwili oboje opuścili salę główną.

~*~

- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - spytała dziewczynę, stojącą obok.
- Tak... Nie martw się - odpowiedziała ta.
- Gdybyś się źle czuła, to powiedz.
- Wiem, Naty. Nie musisz mi tego ciągle powtarzać.

Mimo zapewnień przyjaciółki, Vidal nie była spokojna. Nie potrafiła się uspokoić, patrząc na rudą. Jej blada twarz, podkrążone od zmęczenia oczy. Wszystko to świadczyło o złym stanie dziewczyny. Z minuty na minutę żołądek szatynki ściskał się coraz bardziej.

- Jest dobrze? - spytała ponownie.
- Tak, Naty...

A może faktycznie było dobrze? Po pewnym czasie zaczęła dopuszczać do siebie tę myśl. Camila zapewniała ją, że nie ma się o co martwić. A ona chyba wiedziała najlepiej, co jej dolega, prawda? Na pewno wszystko jest tak, jak być powinno.

Przeczesała palcami gąszcz gęstych włosów i jeszcze raz spojrzała na przyjaciółkę. Nie mówiąc nic, posłała jej tylko delikatny uśmiech. Ta prawie nie widocznie go odwzajemniła.

- Jak tam było w Chile? - spytała brunetka.
- Nieźle... - odpowiedziała Torres, odrobinę zaskoczona pytaniem.
- Czemu tak krótko? Opowiedz coś więcej.
- Może innym razem - odrzekła bardzo spokojnym tonem.
- Dlaczego nie teraz? Słuchasz tego sta...
- Naty... - oparła cały ciężar swojej dłoni na jej ramieniu. - Trochę mi słabo... - wydukała.
- Co? Jak to? - jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. - Chodź się przewietrzyć - powiedziała bardzo energicznie.
- Nie dam rady... - dziewczyna wyraźnie zaczęła opadać z sił.
- Cami. Musisz wyjść na świeże powietrze...

Rudowłosa podparła się o ścianę.

- Camila... - przyjaciółka próbowała ją ocucić, klepiąc lekko po policzku.

Nic to jednak nie dawało. Blada dziewczyna traciła świadomość coraz bardziej. Po kilku sekundach nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa.

- Cami, co ja mam teraz zrobić? - spytała zdesperowana Natalia.
- Pomogę jej - usłyszała czyjś głos za plecami.

Podszedł do nich chłopak. O rok starszy. Nazywał się... Felipe Diaz, czy jakoś tak. Brunetka kojarzyła go tylko ze szkoły. Nie chodzili na żadne wspólne zajęcia, ale wiele dziewczyn się za nim uganiało. Jeden z najprzystojniejszych chłopaków w tej budzie. Jednak mimo swojego uroku i potężnego grona wielbicielek, nie miał obecnie dziewczyny. Przynajmniej z tego, co wiedziała. Było to trochę dziwne, ale może nie znalazł jeszcze tej jedynej, albo... co wydawało jej się bardziej prawdopodobne, był typowym łamaczem serc, jak na przykład Diego Hernandez. Tacy nie preferują stałych związków, tylko żałosną zabawę na jedną noc, albo coś w ten deseń. W sumie, Vidal nie znała blondasa osobiście, ale po części miała wyrobioną opinię na jego temat. Tylko, dlaczego próbował pomóc Cami?

Uniósł ją na ręce i wyprowadził z głównej na podwórko. Tam położył ją na ławce i uklęknął obok, na jedno kolano.

- Wszystko już dobrze - uśmiechnął się.

Pozer, pomyślała szatynka.

- Dzięki - powiedziała. - Możesz już iść. Ja z nią zostanę.

Chłopak się zaśmiał.

- Jeśli tak bardzo ci zależy na tym, żebym poszedł, to pójdę. Wolałbym jednak zaczekać, aż twoja przyjaciółka odzyska świadomość. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.

Nie chciała dłużej kontynuować tej rozmowy, więc kilka następnych sekund spędzili w milczeniu.

Felipe Diaz - pomyślała - arogancki pozer, który najwyraźniej nie potrafi robić nic innego, jak tylko mnie denerwować.


Nie czuła do niego żadnej, nawet najmniejszej wdzięczności. Co z tego, że pomógł Cami, skoro teraz traktuje z góry jej przyjaciółkę?


- Już lepiej? - spytała rudą.

Ta siedziała na ławce z głową zawieszoną na piersi. Jej gęste, pomarańczowe włosy sięgały teraz kolan. Chwilę potem uniosły się, gdy szesnastolatka podniosła wyżej głowę i odsłoniła twarz.
- Lepiej... - powiedziała cicho.

Naty uśmiechnęła się do niej szczerze.

- Słyszałeś? - zwróciła swój wzrok na chłopaka. - Możesz już sobie iść. Żegnamy...
- Nie było to zbyt miłe - zauważył.
- Nie miało być.
- Nie chcecie, żebym was podwiózł do domu? - zaproponował.
- Poradzimy sobie - odparła. Po jej tonie wiedział, że nie da się namówić.
- Jesteś w stu procentach pewna? - spytał jeszcze orientacyjnie. - W takim razie już chyba pójdę. Mam nadzieję, że ci się nie pogorszy - tu uśmiechnął się ciepło do Camili.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Zarumieniła się i spuściła wzrok.

- Do zobaczenia w szkole - rzucił Felipe na pożegnanie. Chwilę później zniknął im z oczu.

~*~

Spokojnym krokiem począł kierować się w stronę wyjścia, w międzyczasie rozglądając się uważnie. Miał cichą nadzieję, że dane mu będzie jeszcze dziś zobaczyć się z dziewczyną. Jednak po kilku minutach intensywnych poszukiwań jego wiara w spotkanie całkowicie zniknęła. No cóż... Poczekam do jutra, pomyślał.

Po chwili znajdował się już na zewnątrz budynku. Letnie powietrze lekko muskało jego twarz, wywołując miłe uczucie na bladych policzkach. Wziął głęboki oddech. Niestety wszystko kiedyś się kończy. Przecież te dwa miesiące nie mogły trwać wiecznie. Jutro znowu zacznie kolejny rok szkolny. I mimo, że wcale mu się nie uśmiechało ciągłe siedzenie w książkach, żeby jakoś zdać do następnej klasy, wyczuwał pewną korzyść z tej sytuacji. Na pewno wykorzysta ten rok najlepiej jak tylko potrafi... Albo przynajmniej postara się to zrobić.

- Leon! - krzyknęła podekscytowana brunetka, aby po chwili już wtulać się w niego najmocniej, jak tylko potrafiła.
- Lara... Jak dobrze cię widzieć - powiedział widocznie uradowany, obejmując dziewczynę. - Stęskniłem się...
- Ja za tobą też... - wolno odsunęła się od niego, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu.
- Czyli mam rozumieć, że teraz będę musiał odprowadzić cię do domu, tak? - spytał żartobliwym tonem.
- Tak... Jeśli nie zapomniałeś gdzie mieszkam - zaśmiała się.
- Moja pamięć chyba nie jest jeszcze aż tak krótkotrwała - odpowiedział, wolno idąc w stronę chodnika.
- Mam nadzieję - podążyła za nim.
- A teraz opowiedz mi... Gdzie tym razem zabrał cię ojciec? - spytał.
- Tunezja, potem Egipt... - odpowiedziała krótko.
- A ma...
- Grecja, Francja i Włochy... W tym roku za wszelką cenę musiała przebić ojca... - westchnęła. - A ty? Byłeś gdzieś?
- Nie... Jakoś nie miałem ochoty na żaden wyjazd... A poza tym musiałem zostawać z Ines, kiedy rodzice byli w pracy...
- Ona ma już 12 lat... Nic by jej się chyba nie stało, gdyby została na trochę sama - powiedziała prosto.
- Nigdy nic nie wiadomo... - odrzekł.
- Nie wiedziałam, że z ciebie aż tak opiekuńczy brat... Nie, dobra... Wiedziałam - zaśmiała się.
- Ale to chyba dobrze, prawda? - spytał retorycznie.
- No tak... Ale przydałby ci się chyba krótki "urlop" od siostry, nie?
- Może... Ale niestety już za późno - uśmiechnął się. - Jutro zaczynamy kolejny rok...
- No właśnie! Nie cieszysz się? - prawie że krzyknęła.
- Uwierz... Gdybyś miała takie zajęcia jak ja... Też z niechęcią patrzyłabyś na egzystencje dziesięciu miesięcy spędzonych w szkole... - westchnął.
- Przecież sam wybierałeś sobie przedmioty - zdziwiła się.
- To jest bardzo skomplikowana sytuacja... - chyba zrobiło mu się trochę głupio.
- A... Chyba rozumiem... - słodko się zaśmiała.
- Nieważne... W każdym bądź razie wcale nie uśmiecha mi się uczenie się czegoś, czego w ogóle nie ogarniam... Jak na przykład francuski...
- Ej! Francuski jest spoko - lekko uderzyła go ramieniem. - To język miłości...
- ... i najbardziej popaprany przedmiot w całej szkole... Co to są w ogóle za litery? Jakieś sese coś i inne takie... - wzburzył się.
- Jak możesz być taki nie czuły? - spytała przejętym tonem.
- Niestety nie pałam miłością do takich rzeczy... - westchnął. Po chwili stali już obok bramy prowadzącej do jej domu.
- Nie zostaniesz chwilę? - spytała niczym mała dziewczynka.
- Nie mogę... Ines pewnie już czeka... - powiedział spokojnie. - Innym razem...
- No dobrze... - złapała jego dłonie, po czym lekko pocałowała jego policzek. - Do jutra...
- Do jutra - szepnął. Uśmiechnęła się do niego po czym, odwróciła się w przeciwną stronę, żeby po chwili już stać u drzwi wielkiego apartamentu.

Leonowi nie zostało nic, jak tylko skierować się do swojego domu.

~*~

Leżał na łóżku, słuchając muzyki na głos. Od trzech godzin. Być może komuś wydawałoby się to nudne, ale nie jemu. Ten tryb życia odpowiadał mu najbardziej. Wstał dopiero, kiedy zrobił się głodny. Jakieś jabłko powinno załatwić sprawę.

Leniwym krokiem podążył w stronę kuchni. Ku swojemu zadowoleniu, nie spotkał tam nikogo. Ojciec pewnie jest w pracy, a matka z bachorami w przedszkolu. Obiad kupi zapewne na mieście, bo "nie miała czasu" na przygotowanie go. A Soleil... ona prawdopodobnie jest w budzie. W końcu dziś rozpoczęcie nowego roku szkolnego, czyli najgorszy i najnudniejszy dzień ludzkiej egzystencji.

Mam nadzieję, że szybko nie wrócisz, siostrzyczko... - pomyślał. - Albo nigdy, ewentualnie...


Przetarł jabłko rękawem i spojrzał na nie z zaciekawieniem. W owocu odbijała się jego twarz. Co prawda, trochę zniekształcona, ale jednak. Obracał je powoli w dłoni. Wydawało się być takie nieskazitelne. Takie inne. Czerwone, prawie bordowe, pokryte na całej obszernej powierzchni jednolitym kolorem. Nigdzie nie widział żadnych niedoskonałości. Chwilę później przegryzł owoc, a jego początkowo słodki sok dostał się do podniebienia. Jednak z każdą kolejną sekundą miąższ stawał się coraz bardziej gorzki, aż w końcu trudno było przełknąć choćby kęs jabłka. Nie pozostało więc nic innego, jak tylko wyrzucić owoc do kosza.


Jednak nie takie doskonałe - przeszło mu przez myśl.

Podobnie w jego odczuciu było z ludźmi. Z wszystkimi ludźmi. Mili, uprzejmi i grzeczni, ale tak naprawdę tylko na pozór. Chyba nigdy w życiu nie poznał kogoś, kto utrzymałby się w swojej nieskazitelnej postawie choćby kilka dni. Ale czy to na pewno jest złe? Jak widać na przykładzie jabłka, chyba tak, ale z ludźmi jest nieco inaczej. Trudno o to, żeby byli idealni. Ale problem w tym, że oni nawet nie próbują. Potrafią tylko udawać... i tyle. A już zwłaszcza jego rodzina. Ta zawsze miła i wesoła Soleil. Ojciec wiecznie zapracowany dla dobra rodziny... Ta, jasne... I jeszcze dobroduszna matka, zajmująca się swoimi rozdartymi bachorami. To wszystko irytowało go do tego stopnia, że czasem nie mógł wytrzymywać w tym domu.

Często tak się zastanawiał nad sensem ludzkiej egzystencji. Ale zawsze szybko przerywał. Spowodowane to było albo ciągłym dochodzeniem do tragicznych wniosków, albo dziurą w myślach, wynikającą z nieustannego przerywania mu jego rozważań. "Federico, chodź na obiad! Przycisz muzykę! Pospiesz się do szkoły!". Nie inaczej było i tym razem. Ciąg jego rozważań przerwało nagle głośne trzaśnięcie drzwiami. A później donośny krzyk...

- Mamo!

Nie słysząc odpowiedzi dziewczyna udała się w stronę kuchni.

- Jest obiad? - spytała wyraźnie poddenerwowana.
- A widzisz tu obiad? - Federico zbył jej pytanie innym.
- Bardzo śmieszne... - skrzywiła się.

On nic nie odpowiedział.

- Czemu cię nie było dzisiaj w szkole? - spytała pewnym głosem.
- Nie twoja sprawa... - na te słowa dziewczyna przewróciła teatralne oczami.
- A... już wiem. Nie chciało ci się przyjść, bo byłeś zbyt zajęty obijaniem się. Zwykły leń z ciebie, Federico - stwierdziła.
- A z ciebie zwykła szmata. I co?

Blondynka już chciała odpowiedzieć, kiedy niespodziewanie odezwał się jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i od razu przyłożyła komórkę do ucha.
- Erica? - spytała.

Znowu się zaczyna - pomyślał brunet.

- Nie uwierzysz, co Clement mi dzisiaj powiedział. Jestem wściekła! Na akademii...

Federico rzucił siostrze jeszcze jedno lekceważące spojrzenie i tym samym, leniwy krokiem wrócił do swojego pokoju, żeby znów przez kilka godzin słuchać głośno muzykę i zatapiać się w swoich myślach.

~~*~~

xPainter (Evelyne):
Hej, Minionki!
Jak obiecałam, tak zrobiłam i wreszcie wracam z nowym opowiadaniem :) Szablon też jest nowy ^^ Przepraszam, że tyle to zajęło, ale musiałyśmy wszystko dopiąć na ostatni guzik xD Co do rozdziału, mam nadzieję, że wam się podoba :) Muszę przyznać, że nieźle się nad nim napracowałyśmy ;) Czekamy na komentarze i wasze opinie ;) Zachęcam też do zajrzenia w informacje ;) Są tam bardzo, bardzo ważne rzeczy, dotyczące naszej historii ^^ Ale nie mówię już nic więcej... Jeśli zajrzycie, to się dowiecie xD Pozdrawiam wszystkich czytelników i szczerze liczę na to, że wasze grono jeszcze się powiększy :)
POZDRAWIAM, xPaniter :*

warrior.:
Hej, Kaktusy!
Pewnie większość z was jeszcze mnie nie kojarzy. Jestem tu nowa... A jeśli chcecie dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, to zapraszam do mojej zakładki xD Liczę, że rozdział wam się spodobał. Nawet nie wiecie ile wysiłku w niego włożyłyśmy xD Mam nadzieję, że będziecie do nas często zaglądać ;) I tak jak wspomniała xPainter... Zajrzyjcie do informacji! ^^ Jeśli opowiadanie was zaciekawi, to jest to raczej niezbędny krok :)
POZDRAWIAM, warrior. x3

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Hej! ^^ Już jestem! <3 Wiem, strasznie szybko... Miałam przyjść późno, ale tak jakoś się złożyło, że jestem teraz!
      Tak więc... WASZE OPOWIADANIE JEST PO PROSTU GENIALNE! ^^
      Ten rozdział czytałam z ogromną lekkością... <3 Właśnie tak!
      Jest taki sympatyczny! Tylko jedna rzecz mnie dręczy... Dlaczego taki krótki?! Hmm... A może jest długi, ale tak bardzo mnie wciągnął, że przeczytałam na jednym tchu (czy jak to się tam mówi)? Życie jest pełne niespodzianek... :3
      Opisywałabym po kolei każdy wątek, ale nie chce mi się! A poza tym pod groźbą "śmierci" muszę napisać rozdział u siebie... Więc mam mało czasu na komentowanie! :*
      Postanawiam się poprawić! Kolejny komentarz będzie dłuższy, bardziej sensowny i w "późniejszym" terminie! ^^
      Wiedzcie, że blog jest cudowny! Bardzo mało tak genialnych opowiadań spotyka się w blogsferze! Możecie być z siebie dumne! :3
      Pozdrawiam... Życzę weny... Czekam na kolejny, który PODOBNO ma być dzisiaj! :3
      Kocham! <3

      http://destronado-am.blogspot.com/

      Usuń
  2. Lal. JAK JA SIE CIESZE ZE NAAPISALYSCIE NA NASZYM BLOGU ZRBYSMY WPADLY TUTAJ.
    Czy mi sie podoba? Dziewczyny r
    to to to jest GENIALNE.
    Macir wielki talent. Zarabiscie sie to czyta!!!! Serio megasnie przyjemnie. Na pewno bede zagladala i od razu powiem o tym blogu mojej przyjaciolce i prwnie od nas beda zawsze dwa komki ;) widze ze opowiadanie hest po prostu o WSZYSTKICH co mnie bardzo cieszy.
    Akurat dzis bylam na rozpoczeciu roku XD
    no nic. Papa wakacje witaj szkolo. ;) mam sie smiac czy plakac? Okok juz was nir zanudzam i lece.
    czekam na nrxt papa

    LOVCIAM DIECESCE

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Witajcie, Słoneczka!

      Wreszcie tutaj przybyłam, tak dawno tutaj zajęłam sobie miejsce i wracam dopiero teraz. Oj nieładnie z mojej strony, nieładnie. Ale mam cichutką nadzieję, że wybaczycie mi moje ogromne spóźnienie. Chciałabym Wam to wynagrodzić, jakimś ładnym komentarzem, ale coś mi się wydaje, że nic mi z tego nie wyjdzie.
      Pierwszy rozdział, a ja już mam kilka pytań, więc zaciekawiłyście mnie! Nie ukrywam, że w kilku momentach się pogubiłam, ale mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem, wszystko mi się wyjaśni.
      Kto jest tym chłopakiem, który tak się patrzy na Violettę, a ona ma go zupełnie gdzieś. Ciekawe kim jest, że w ogóle nie zwraca na niego uwagi? Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że na pewno nie jest to Leon ( oj, no nie przypadam za tym połączeniem, wybaczcie. Po cichu liczę na jakieś ciekawe połączenie xd). I pytanie, dlaczego Vilu tak za nim nie przepada?
      Później mamy Clementa, który chyba działa na dwa fronty, zgadłam? Ciekawe z kim on zdradził Solei? Mam nadzieję, że dowiemy się tego w kolejnym rozdziale.
      I tutaj się trochę pogubiłam, bo Diego zachwycał się najpierw jakąś blondyną, a później Larą, tak? Ale czy Lara przypadkiem nie działa na dwa fronty? Bo przytulała się do jakiegoś Martina, dobrze pamiętam. Czy mi się tylko wydaje, bo pod koniec rozdziału chyba była dziewczyną Leona, czy to tylko przyjacielskie relacje? Jeśli Leon chciał się zobaczyć z jakąś dziewczyną, to kim ona jest?(Tutaj mam swoje jedno marzenie, ale nie zdradzę xd) Tutaj też mam cichą nadzieję, że wszystko zostanie za jakiś czas wyjaśnione.

      Słoneczka, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na dwójeczkę <3
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  4. Będziecie pisać o tych najbardziej popularnych parach, czyli Leonetta, Naxi,Fedmila, Diecesca. Czy można spodziewace się u Was powiewu świeżości i czegoś zupełnie nowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mogę nic zdradzić :3 Wszystkiego dowiesz się, czytając opowiadanie ;)

      Pozdrawiam, xPainter :*

      Usuń